Małe cudo czy tani szmelc?
Kupiłem pajączka do masażu z ciekawości, czy faktycznie działa. Kosztował niewiele, dosłownie parę złotych, więc nie czułem, żebym cokolwiek ryzykował. Z konstrukcji bardzo proste urządzenie zafascynowało również mojego kota, który przypatryfał mu się z bojaźliwą ciekawością od momentu gdy wyjąłem go z pudełka.
Wypróbowałem pajączka najpierw na zapatrzonej w telefon żonie, która podskoczyła jak porażona – zdarzenie to jednak było głównie przyczyną zaskoczenia, więc nie nadawało się do oceny jakości masażu pajączkiem. Wypróbowałem urządzenie na swojej głowie. Załaskotało, dosyć przyjemnie ale końcówki ramion pajączka boleśnie pociągnęły mnie za włosy (mam długie włosy), a przy przemieszczaniu urządzenia drapały skórę…
Mrowienie i łaskotanie, które prowoduje, jest faktycznie dosyć przyjemne, ale nie wystarczająco, by zapomnieć o ciągnięciu za włosy i drapaniu skóry głowy. Nie wydaje mi się, żebym mógł użyć pajączka niepoprawnie, więc… przestałem go używać i uznałem, że urządzenie nie nadaje się do niczego ponad zabawę z (wciąż zafascynowanym) kotem.
Czy poleciłbym pajączka do masażu znajomym?
Raczej nie. Chyba, że dla żartu, uczucia łaskotania.. ale nie jako urządzenie do masażu.
– Michał W. (26 lat) student filozofii z Warszawy
Źródła:
Zdjęcia artykułu: findmeagift.co.uk